W powszechnej opinii funkcjonują dwa główne stereotypy dotyczące pracy detektywa. Pierwszy to ten, który kojarzy go wyłącznie z poszukiwaniem niewiernych mężów i żon, czyli tzw. rogacizna. Drugi zaś przedstawia detektywów jako skrzyżowanie Jamesa Bonda ze służbami specjalnymi. Czyli podsłuchy, wykradanie informacji z komputerów i telefonów, czy jak ostatnio w moim przypadku, sugerowanie dotarcia do nagrania z monitoringu miejskiego. Takie myślenie bierze się po prostu z niewiedzy. Prawda jest taka, że większość ludzi nie korzystała z tego rodzaju usług więc ich wyobrażenie opiera się o obraz z seriali telewizyjnych wzmocniony skojarzeniami bez poparcia w faktach. Niestety, codzienność detektywa przesadnie spektakularna nie jest. Wymusza to i charakter podejmowanych zleceń i ograniczenia wynikające z ustawy o usługach detektywistycznych. Choć oczywiście nie brak też adrenaliny. Co do dominującej roli spraw rozwodowych, to nie jest to reguła. Faktycznie jest to spora część spraw, jednak ilość i różnorodność problemów, z którymi ludzie zwracają się o pomoc do detektywów jest naprawdę duża.